poniedziałek, 31 sierpnia 2015

~ Moments ~

                                                                  [KLIK]

-Niall? Możemy pogadać? -przeraźliwym głosem pytała Nina
-Tak. Coś się stało?
-A możesz odłożyć na chwilę ten telefon?


-Kotek, jesteś w ciąży?
-Niee, ale to ważna sprawa...
-No ok, słucham.
-Bo..chodzimy ze sobą już 2 miesiące i...
-Zrywasz ze mną?!
-Daj mi dojść do słowa!
-Eh, to mów.
-Bo...ja ...em...mam dziecko.
Horan nic nie odpowiedział. Był w szoku, ale bardzo kochał Nine. Nie chciał jej stracić. Nie wiedział co zrobić.'Kurwa, 2 miesiące na marne?' 'A może nie będzie aż tak żle...' -myślał.
-Wiem, że teraz mnie pewnie nienawidzisz, rzucisz, mimo, że ja nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Wiem, mogłam Ci powiedzieć wcześniej, ale nie chciałbyś mieć dziewczyny z dzieciakiem, Niall, przepraszam , ale...


W tym momencie chłopak niespodziewanie ją pocałował. Nie był zadowolony, tym co usłyszał, ale Nina była dla niego naprawdę ważna.
-Jakoś to przepękam. Dlaczego dziecko ma nam utrudnić całą tą sytuację? Przez ten czas dawaliśmy sobie świetnie radę, więc teraz też damy.
-Niall, ale ja Cię oszukałam...
-Wiem i liczę na to, że już więcej tego nie zrobisz. To jest Twoja druga szansa ode mnie.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę! Kocham Cię!




-Ja Ciebie też myszko. Masz jeszcze kontakt z tamtym facetem?
-Nie, widziałam się z nim ostatnio jakieś 3 lata temu. Na początku było super, fajnie. Niby się cieszył, że będzie tatusiem i tak dalej, a później mu się znudziło. Nie mogłam się otrząsnąć. Całe dnie płakałam, nie wychodziłam z domu. Bałam się, ze sobie nie poradzę z małą. Nie miałam przez ten czas nikogo, kto mógłby mnie wesprzeć. Rodzice, jak już wiesz nie żyją od lat 5. Nawet się nie doczekali mojego pierwszego dziecka. Serio nie wiesz jak było mi ciężko.Na szczęście zjawiłeś się Ty. Dziękuję, że jesteś. Naprawdę. Jakbyś mnie teraz zostawił to by była katastrofa, mimo, ze mała juz trochę podrosła. Po prostu potrzebowałam takiej osoby, która ze względu na wszystko będzie przy mnie i nie opuści.
-Nie masz się czym martwić. Kocham Ciebie, a to, że masz dziecko mi nie przeszkadza. A z kim ona teraz jest?
-Na czas, kiedy się spotykaliśmy zostawała z opiekunką.
-Rozumiem. Mogłaś mi powiedzieć. Nie zostawiłbym Cię.
-Właśnie tego się obawiałam...
-A może pójdziemy gdzieś razem, hmm?
-Nie sądzę.
-Dlaczego? Opowiedz mi w ogóle o niej.
-Ma na imię Lucy. W tym roku skończy 4 latka. Wszędzie jej pełno, mała rozrabiaka. biega, skacze, śmieszek taki. Jest otwarta na nowe środowisko. Słodka jest. Problem w tym, że nie wiem jak zareaguje na Ciebie. Na 'nowego tatusia'.
-Jest malutka przecież. Niewiele rozumie.
-Tak, ale poprzednia niania mówiła jej, że w normalnej rodzinie jest tatuś i mamusia. Dwoje rodziców i tak dalej. Powiedziałam jej później, że nie ma taty, bo zginął w wypadku i...
-Powiedziałaś jej, że..
-Tak! Wiem, głupie wytłumaczenie, ale byłam zdesperowana, nie wiedziałam co wymyślić.
-Eh,, czyli Lucy wie, ze ma tylko Ciebie?
-Dokładnie. Nie wiem jak bym mogła Ciebie przedstawić.
-Kochanie, jakoś to będzie. Nie martw się. Pozwól mi się z nią zobaczyć.
Po godzinie dotarli do domu, w którym mieszkała dziewczyna Nialla i jej córeczka. Kiedy Nina otworzyła drzwi, ujrzał CHŁOPCZYKA.


-Mówiłaś, ze to dziewczynka! -przestraszył się Horan.
-Bo to jest DZIEWCZYNKA. Czego się nałykałeś?-zapytała z bananem na twarzy.
-Ale..
-No podejdź do niej. Teraz się jej boisz, a taki pewny byłeś jeszcze przed chwilą?
-Nie, ale..
-To jest Lucy. Moja 4-letnia córka. Co z nią nie tak? Niall! -chichotała cały czas Dobrev.
-Wygląda jak chłopczyk.
-Hahahahahahahaha. Załoź okulary, serio!
Chwilę później chłopak zapoznał się ze słodką Lucy. W pierwszym odczuciu wydała się sympatyczna, widać, ze chciała go bliżej poznać. Z upływem czasu coraz mniej przypominała mu dziecko płci męskiej. Następnie poszli na lody i do kina., a Niall kupił jej metrowego misia. Dziewczynka aż piszczała z radości i stwierdziła, że był to najlepszy dzień w jej życiu. A kiedy 22-latek musiał już iść, nie chciała się rozstawać, dlatego postanowił zostać na noc.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz